6 innowacji medycznych, które przeszły z pola bitwy do głównego nurtu medycyny
admin - 30 sierpnia, 2021Medycyna wojenna jest niezwykle wymagającym środowiskiem dla lekarzy, pielęgniarek i ratowników medycznych, którzy ją praktykują: Nie dość, że obrażenia są często poważne, to narzędzia, którymi dysponują, są często bardziej ograniczone niż w tradycyjnym szpitalu.
Na przestrzeni wieków oznaczało to, że personel medyczny pola bitwy musiał wprowadzać innowacje. Te wojenne praktyki z kolei często służyły doskonaleniu praktyki medycznej poza wojskiem.
Oto sześć przypadków, w których klinicyści wojenni zmienili sposób, w jaki medycyna jest praktykowana szerzej.
reklama
Wiązanie
Największym zabójcą wojny zawsze była utrata krwi. Nie jest to niespodzianka, biorąc pod uwagę broń wojenną na przestrzeni wieków, w tym miecze, bagnety, kule, granaty i rakiety. Ale to XVI-wieczna włoska wojna spopularyzowała sposób na spowolnienie lub zatrzymanie krwawienia. W 1537 roku francuski cyrulik-chirurg o nazwisku Ambroise Pare pojechał opiekować się żołnierzami podczas oblężenia Turynu. Przerażony licznymi krwawymi ranami, na które się natknął, Pare zaczął tworzyć ligatury i wiązał je żołnierzom w pobliżu ich ran. Nie był pierwszym, który wpadł na ten pomysł – Rzymianie i Arabowie również stosowali technikę przywiązywania sznura lub pasa do zranionej kończyny – ale wypadła ona z łask, ponieważ lekarze przyjęli inne sposoby tamowania krwawienia, takie jak kauteryzowanie ran wrzącym olejem.
Ta metoda na polu bitwy była równie niewygodna, co (prawdopodobnie) bolesna. Pare odegrał więc zasadniczą rolę w nakłonieniu lekarzy do ponownego rozważenia wiązań, czyli opatrunków uciskowych, co doprowadziło do ich powszechnego stosowania w dzisiejszych czasach – nie tylko na polu bitwy, ale także w izbach przyjęć oraz w miejscach wypadków i klęsk żywiołowych.
reklama
Shedding light
Czasami odkrycia medyczne pokonują bardzo długą drogę z pola bitwy do gabinetu lekarskiego. W 1862 roku, po bitwie pod Shiloh w czasie wojny secesyjnej, personel medyczny zauważył poświatę w ranach żołnierzy z tej bitwy. Tajemnicze światło zdumiało lekarzy jeszcze bardziej, gdy zauważyli, że żołnierze, których rany świeciły, mieli lepsze szanse na przeżycie niż ci, których rany nie były oświetlone. To skłoniło wielu ówczesnych do nazwania tego zjawiska „anielskim blaskiem”, wskazując, że istoty niebiańskie uzdrawiały żołnierzy niebiańskim światłem. Potrzeba było prawie 140 lat, mamy mikrobiologa i dwóch nastolatków, aby znaleźć bardziej ziemskie wyjaśnienie.
W 2001 roku, po tym jak dowiedział się o świecących ranach na wystawie historycznej, 17-letni Bill Martin zapytał swoją matkę, która studiowała bakterie bioluminescencyjne, czy mogą one być odpowiedzialne za świecące rany z bitwy pod Shiloh. I jak każdy dobry naukowiec, mikrobiolog z USDA Phyllis Martin powiedziała swojemu synowi, aby przeprowadził eksperyment, aby się tego dowiedzieć. Tak też zrobił. Młodszy Martin i jego przyjaciel Jonathan Curtis odkryli, że blask pochodzi od Photorhabdus luminescens, bakterii przenoszonej przez nicienie – małe robaki, które żywią się owadami. Chłopcy doszli do wniosku, że kiedy żołnierze czołgali się po błocie, ich rany przyciągały owady, a za nimi głodne nicienie. Bakterie nicieni nie tylko rozkładają ciała owadów do jedzenia, ale także zabijają konkurencyjne mikroby.
To właśnie ta ostatnia funkcja uratowała żołnierzy. Od czasu tego odkrycia naukowcy z dziedziny medycyny zaczęli analizować Photorhabdus luminescens jako sposób na leczenie infekcji odpornych na antybiotyki. Inni badacze wykorzystują świecące bakterie do opracowania inhibitora proteazy w leczeniu HIV i innych chorób.
Przywracanie przepływu
Na polu walki urazy spowodowane tępym narzędziem i uderzeniami mogą rozciągnąć lub zmiażdżyć żyły i tętnice. Nie jest więc zaskoczeniem, że wojna i towarzyszące jej urazy napędzały wiele postępów w naprawianiu naczyń krwionośnych.
Wielki postęp nastąpił podczas wojny koreańskiej, która rozpoczęła się w 1950 roku. Wówczas wojskowy chirurg naczyniowy Carl Hughes i jego koledzy ze szpitala Walter Reed Army Hospital postanowili zbadać rodzaje urazów naczyniowych, jakich doznali żołnierze wojny koreańskiej, oraz to, jak im się powodziło.
Jednym z odkryć zespołu było to, że podczas gdy podwiązanie – związanie lub przycięcie zranionych naczyń – natychmiast zatrzymywało krwawienie, powodowało amputację znacznie częściej niż po prostu poświęcenie czasu na naprawę tętnicy lub żyły. Ta świadomość doprowadziła do dramatycznego spadku liczby wojennych amputacji w okresie od II wojny światowej do wojny koreańskiej.
Odkrycie to pomogło również spopularyzować chirurgię naczyniową w szerszym zakresie, zapoznając chirurgów z technikami i nowymi narzędziami, takimi jak wszechobecny zacisk Pottsa. Dziś te narzędzia i techniki pomagają w leczeniu wszystkiego, od chorób serca po żylaki.
Zwalczanie infekcji
Wojna przyniosła również masową produkcję antybiotyków, zwłaszcza sulfanilamidu i penicyliny. II wojna światowa pomogła obu z nich znaleźć powszechny szacunek, produkcję i zastosowanie.
W 1928 roku, kiedy szkocki bakteriolog Alexander Fleming zauważył, że dziwna pleśń opanowała jego płytki Petriego i wyeliminowała znajdujące się na nich bakterie, jego odkrycia nie zostały zbytnio zauważone. Ale Fleming kontynuował swoje badania i ciągle mówił o tym, co nazwał „sokiem z pleśni” (dopiero później wymyślił „penicylinę”), ostatecznie zdobywając Nagrodę Nobla i przyciągając uwagę producenta leków Pfizer. Firma wkrótce rozpoczęła masową produkcję leków do dystrybucji dla medyków podczas II wojny światowej, a ostatecznie dla lekarzy i szpitali w całym kraju.
W 1932 roku niemiecki biochemik Gerhard Johannes Paul Domagk odkrył, że związek sulfanilamid może pokonać śmiertelne szczepy bakterii, takie jak paciorkowce u jego myszy laboratoryjnych i w jego pierwszym ludzkim obiekcie testowym, jego ciężko chorej młodej córki. Szeroka dystrybucja tak zwanych „leków sulfa” rozpoczęła się, gdy żołnierze podczas II wojny światowej nosili sproszkowany sulfanilamid w swoich apteczkach. Do końca wojny lekarze rutynowo stosowali te antybiotyki w leczeniu paciorkowca, zapalenia opon mózgowych i innych zakażeń.
Ratowanie twarzy
Chociaż chirurgia plastyczna jest często kojarzona z zabiegami kosmetycznymi, jej początki sięgają chirurgii rekonstrukcyjnej. Dziś chirurgia plastyczna rekonstrukcyjna pomaga ludziom z problemami kosmetycznymi wynikającymi z wad wrodzonych, takich jak rozszczep wargi, napaści fizycznych, takich jak ataki kwasem, oraz warunków medycznych, takich jak martwicze zapalenie powięzi i innych przyczyn oszpecenia. A jego początki sięgają 20-letniego Carletona Burgana.
Hospitalizowany podczas służby w wojnie secesyjnej, Burgan brał pigułki rtęci na zapalenie płuc. Stworzyły one zgorzelinowy wrzód na jego języku. Grangrena szybko rozprzestrzeniła się z jego ust do oka i doprowadziła do usunięcia jego prawej kości policzkowej.
Zrozpaczony, młody człowiek zaoferował swoją twarz Gurdonowi Buckowi, chirurgowi z Nowego Jorku. W serii operacji Buck wykorzystał elementy stomatologiczne i twarzowe, aby uzupełnić brakującą kość Burgana, aż twarz szeregowego armii odzyskała swój kształt. Buck fotografował również postępy w regeneracji twarzy Burgana. Buck przeprowadził jeszcze 32 rekonstrukcje twarzy u żołnierzy oszpeconych przez kule, bagnety i kule muszkietowe, a wiele z tych operacji sfotografował. Choć prymitywne według dzisiejszych standardów, techniki Bucka zasiały ziarna wyrafinowanej chirurgii rekonstrukcyjnej, jaką mamy dzisiaj.
Dotarcie do celu
Jak wojna secesyjna rozpoczęła się w latach sześćdziesiątych XIX wieku, transport rannych żołnierzy składał się w dużej mierze z bezładnej kolekcji pojazdów obsługiwanych przez kogokolwiek, kto akurat był dostępny. A niektórzy z tych ludzi nie nadawali się szczególnie do tej pracy, ponieważ dużo pili i/lub uciekali z pustym wozem, gdy zaczynała się strzelanina.
Przyszedł Jonathan Letterman, lekarz wojskowy, który opracował wydajny i skuteczny system ambulansów, który ostatecznie stał się modelem dla dzisiejszych lokalnych systemów transportu ratunkowego. Na każdej bitwie ustawiał karawany składające się z 50 ambulansów. Każdy pojazd przewoził zapasy, w tym morfinę i bandaże, wraz z kierowcą, noszami i dwoma facetami do ich przenoszenia.
Letterman oparł się na swoich wysiłkach, gdy wojna się przeciągała. Dodał do ambulansów skrytkę pod siedzeniem kierowcy, aby zapobiec kradzieży leków i innych zapasów przez bandytów. Zawieszenia sprężynowe pozwoliły na płynniejszą jazdę po niepewnym i zmiennym terenie między polem bitwy a szpitalem.
Jego pomysły doprowadziły do lepszego, szybszego powrotu do zdrowia po ranach wojennych. Teraz nazwisko Lettermana uświetnia nagrodę za poprawę wyników pacjentów.
Dodaj komentarz